Strona główna Portalu >>> newsy >>> gazeta.pl

Mamy szansę na legendę
gazeta.pl

Światowej sławy architekt Rob Krier przypuszczalnie zostanie przewodniczącym jury w międzynarodowym konkursie architektonicznym na przebudowę terenu EC-1 w pobliżu Dworca Łódź Fabryczna, gdzie powstanie centrum kulturalne Fundacja Sztuki Świata

 
autor: Marta Skłodowska, gazeta.pl
|
09-01-2007
|
Źródło: gazeta.pl

Fundacja jest już właścicielem działki, a jej założyciele - amerykański reżyser David Lynch, biznesmen Andrzej Walczak i szef festiwalu Camerimage - mają wstępną wersję jej zagospodarowania i makiety z wizją architektoniczną. Centralnym miejscem ma stać się nowy rynek, sąsiadujący z halą festiwalowo-kongresową na kilka tysięcy miejsc, zabytkowymi budynkami elektrociepłowni przy ul. Targowej 1, czyli centrum kulturalnym Fundacji Sztuki Świata, hotelami, muzeami, apartamentami, restauracjami i pubami. Twórcza rewitalizacja całego terenu ma polegać na przywróceniu poindustrialnej architekturze dawnej świetności i przystosowania jej do pełnienia funkcji kulturalnych, dzięki którym wróci tam życie. Najsłynniejszą tego typu realizacją jest galeria Tate Modern w Londynie - kiedyś hala turbin nad Tamizą, a dziś jedna z najciekawszych przestrzeni, w jakich pokazywana jest sztuka.

Nieprzypadkowo twórcy Fundacji Sztuki Świata zwrócili się ze swoją ideą do urodzonego w 1938 r. Roba Kriera.

- Nie znam nikogo lepszego. To legenda urbanistyki, 250 projektów architektury - podkreśla Andrzej Walczak, który z wykształcenia jest architektem. - Dzisiaj Krier to symbol, profesor dbający o funkcjonalność i racjonalizm w urbanistyce, a to rzadki przypadek. Będzie naszym nauczycielem. Stawiamy go w niezręcznej sytuacji, bo jako rzetelny urbanista będzie musiał poznać Łódź - śmieje się Walczak.

Zabytkowa architektura elektrowni ma unikalny charakter, a Krier dużą wagę przykłada do tożsamości miejsca. W swojej książce "Przestrzeń miejska" z 1975 r. zamiast odbudowy proponuje rekonstrukcję tego, co zniszczone i "leczenie ran" powstałych w tkance miejskiej.

Dzisiaj Krier jest klasykiem architektury postmodernistycznej, jednym z jej najważniejszych teoretyków. Jednak w przeciwieństwie do spektakularnych, kładących nacisk na oryginalność formy projektantów-gwiazd architektury takich jak Frank O. Gehry, Saha Hadid czy Daniel Libeskind tworzy współczesną architekturę konserwatywną. "Drzwi są drzwiami, okno jest oknem" twierdzi i od lat 70. tworzy architekturę "normalną" i przyjazną ludziom. Zamiast modernistycznego buntu proponuje odkrycie tradycji europejskiej jako niewyczerpanego źródła rozmaitych motywów: klasycznej symetrii, łuków, kolumn i okrągłych narożników. Dał temu wyraz w wielu realizacjach. Jest odpowiedzialny za projekty planistyczne w całej Europie, zwłaszcza w krajach Beneluksu i Niemczech. Po studiach pracował m.in. u Freia Otto, twórcy Parku Olimpijskiego w Monachium. Sam Krier uczył w Stuttgarcie, Lozannie i Wiedniu, a w 1986 r. na Uniwersytecie Yale. Od 1993 r. razem z Christopherem Kohlem prowadzi biuro architektoniczne w Berlinie.

Najbardziej znane przykłady jego wczesnych pomysłów można oglądać w Wiedniu (ulica Ritterstrasse, miejskie wille na Raucher Strasse i kompleks domów na Breitenfurterstrasse). Projektował także w Stuttgarcie i Kirchsteigfeld obok Poczdamu. W Amsterdamie zaprojektował m.in. dzielnice rezydencji Noorderhof i Meander. Razem z innymi prominentnymi architektami brał także udział w IBA, czyli Międzynarodowej Wystawie Budowlanej w 1977 r., której celem była przebudowa zdegradowanych terenów Berlina.

Krier nie koncentruje się na poszczególnych budynkach, ale podkreśla konieczność traktowania ich jako części większej całości. Poza tym interesują go odwołania do lokalnych tradycji. Dlatego lepiej niż ktokolwiek inny nadaje się na opiekuna konkursu na projekt urbanistyczny terenu o zabytkowym charakterze. Jego rozpoznawalne nazwisko jest w stanie zwrócić uwagę światowej klasy architektów na sam konkurs i - co za tym idzie - na industrialne dziedzictwo Łodzi.

- Rob Krier jest taką postacią w dziedzinie światowej urbanistyki, jak Steven Spielberg w filmie - mówi Marek Żydowicz. - W poniedziałek jadę spotkać się z nim w Berlinie.