Fundacja jest już właścicielem działki, a jej założyciele
- amerykański reżyser David Lynch, biznesmen Andrzej
Walczak i szef festiwalu Camerimage - mają wstępną wersję
jej zagospodarowania i makiety z wizją architektoniczną.
Centralnym miejscem ma stać się nowy rynek, sąsiadujący
z halą festiwalowo-kongresową na kilka tysięcy miejsc,
zabytkowymi budynkami elektrociepłowni przy ul. Targowej
1, czyli centrum kulturalnym Fundacji Sztuki Świata,
hotelami, muzeami, apartamentami, restauracjami i pubami.
Twórcza rewitalizacja całego terenu ma polegać na przywróceniu
poindustrialnej architekturze dawnej świetności i przystosowania
jej do pełnienia funkcji kulturalnych, dzięki którym
wróci tam życie. Najsłynniejszą tego typu realizacją
jest galeria Tate Modern w Londynie - kiedyś hala turbin
nad Tamizą, a dziś jedna z najciekawszych przestrzeni,
w jakich pokazywana jest sztuka.
Nieprzypadkowo twórcy Fundacji Sztuki Świata zwrócili
się ze swoją ideą do urodzonego w 1938 r. Roba Kriera.
- Nie znam nikogo lepszego. To legenda urbanistyki,
250 projektów architektury - podkreśla Andrzej Walczak,
który z wykształcenia jest architektem. - Dzisiaj Krier
to symbol, profesor dbający o funkcjonalność i racjonalizm
w urbanistyce, a to rzadki przypadek. Będzie naszym
nauczycielem. Stawiamy go w niezręcznej sytuacji, bo
jako rzetelny urbanista będzie musiał poznać Łódź -
śmieje się Walczak.
Zabytkowa architektura elektrowni ma unikalny charakter,
a Krier dużą wagę przykłada do tożsamości miejsca. W
swojej książce "Przestrzeń miejska" z 1975
r. zamiast odbudowy proponuje rekonstrukcję tego, co
zniszczone i "leczenie ran" powstałych w tkance
miejskiej.
Dzisiaj Krier jest klasykiem architektury postmodernistycznej,
jednym z jej najważniejszych teoretyków. Jednak w przeciwieństwie
do spektakularnych, kładących nacisk na oryginalność
formy projektantów-gwiazd architektury takich jak Frank
O. Gehry, Saha Hadid czy Daniel Libeskind tworzy współczesną
architekturę konserwatywną. "Drzwi są drzwiami,
okno jest oknem" twierdzi i od lat 70. tworzy architekturę
"normalną" i przyjazną ludziom. Zamiast modernistycznego
buntu proponuje odkrycie tradycji europejskiej jako
niewyczerpanego źródła rozmaitych motywów: klasycznej
symetrii, łuków, kolumn i okrągłych narożników. Dał
temu wyraz w wielu realizacjach. Jest odpowiedzialny
za projekty planistyczne w całej Europie, zwłaszcza
w krajach Beneluksu i Niemczech. Po studiach pracował
m.in. u Freia Otto, twórcy Parku Olimpijskiego w Monachium.
Sam Krier uczył w Stuttgarcie, Lozannie i Wiedniu, a
w 1986 r. na Uniwersytecie Yale. Od 1993 r. razem z
Christopherem Kohlem prowadzi biuro architektoniczne
w Berlinie.
Najbardziej znane przykłady jego wczesnych pomysłów
można oglądać w Wiedniu (ulica Ritterstrasse, miejskie
wille na Raucher Strasse i kompleks domów na Breitenfurterstrasse).
Projektował także w Stuttgarcie i Kirchsteigfeld obok
Poczdamu. W Amsterdamie zaprojektował m.in. dzielnice
rezydencji Noorderhof i Meander. Razem z innymi prominentnymi
architektami brał także udział w IBA, czyli Międzynarodowej
Wystawie Budowlanej w 1977 r., której celem była przebudowa
zdegradowanych terenów Berlina.
Krier nie koncentruje się na poszczególnych budynkach,
ale podkreśla konieczność traktowania ich jako części
większej całości. Poza tym interesują go odwołania do
lokalnych tradycji. Dlatego lepiej niż ktokolwiek inny
nadaje się na opiekuna konkursu na projekt urbanistyczny
terenu o zabytkowym charakterze. Jego rozpoznawalne
nazwisko jest w stanie zwrócić uwagę światowej klasy
architektów na sam konkurs i - co za tym idzie - na
industrialne dziedzictwo Łodzi.
- Rob Krier jest taką postacią w dziedzinie światowej
urbanistyki, jak Steven Spielberg w filmie - mówi Marek
Żydowicz. - W poniedziałek jadę spotkać się z nim w
Berlinie.