|
Zawalenie się hali Międzynarodowych Targów
Katowickich było największą katastrofą budowlaną w historii
Polski. 28 stycznia pod jej gruzami zginęło 65 uczestników
wystawy gołębi. Do szpitali trafiło 144 rannych. Katowicka
prokuratura, która prowadzi śledztwo w tej sprawie, dostała
wczoraj opinię na temat przyczyn zawalenia się hali. Sporządzili
ją naukowcy z Politechniki Krakowskiej, którzy przez kilka
tygodni badali nie tylko plany konstrukcyjne budynku,
ale także zabezpieczone na miejscu tragedii materiały
wykorzystane przy budowie. - Opinia jest analizowana i
na razie nie możemy ujawnić jej treści - stwierdził wczoraj
prokurator Tomasz Tadla, rzecznik prasowy Prokuratury
Okręgowej w Katowicach.
Z informacji "Gazety" wynika jednak,
że biegli nie mieli zastrzeżeń do jakości materiałów wykorzystanych
przy budowie hali ani do zabezpieczenia terenu. Chociaż
wybudowano ją na biedaszybach, to przed rozpoczęciem budowy
wylano tysiące ton betonu i substancji, które zabezpieczyły
teren przed zapadaniem.
Biegli wykryli jednak rozbieżności pomiędzy
projektem budowlanym hali (zawiera planowane rozwiązania
architektoniczne, konstrukcyjne i instalacyjne, na podstawie
których otrzymuje się pozwolenie na budowę hali) a projektem
wykonawczym (stanowi uszczegółowienie rozwiązań zawartych
w projekcie budowlanym, nie może jednak naruszać istoty
zatwierdzonego projektu i musi być zgodny z warunkami
pozwolenia na budowę). Okazało się, że projekt wykonawczy
w porównaniu z budowlanym został zubożony. Zawierał mniej
wsporników i elementów wzmacniających, przez co zmniejszyło
się dopuszczalne obciążanie blach poszycia. Z tego powodu
co jakiś czas dach hali się wyginał.
- Zdaniem biegłych z tego powodu hala mogła
runąć dosłownie w każdej chwili. Zalegający w dniu tragedii
na niej śnieg był kroplą, która przelała czarę goryczy
- mówi osoba znająca szczegóły opinii. Prokuratura będzie
teraz ustalać, czy autorzy projektu zubożyli go z chęci
zysku, czy też na polecenie szefów MTK, którzy chcieli
obniżyć koszty. Śledczy, zasłaniając się tajemnicą śledztwa,
odmawiają odpowiedzi na pytanie, czy na podstawie opinii
biegłych planują przedstawić zarzuty osobom odpowiedzialnym
za projektowanie hali.
Przetarg na projekt wygrała firma Decorum
z Mysłowic. Jej właściciel Jan Dybała powiedział jednak
wczoraj, że nie zajmował się projektem konstrukcji budynku.
- Za to odpowiadał Jacek Jasiński z firmy Eko-tech - mówił
Dybała. Tuż po zawaleniu się hali Jasiński próbował popełnić
samobójstwo. W hotelu w Opolu podciął sobie żyły, ale
został uratowany przez policję. - Nieważne, kogo wskażą
jako winnego. W każdym, kto ma coś wspólnego z tą halą,
pozostanie odpowiedzialność za tragedię - mówił wtedy,
leżąc w szpitalu. Wczoraj nie udało się nam z nim porozmawiać.
|
|