Pan
Tomasz Wróblewski
Redaktor Naczelny
Newsweek Polska
Ul. Domaniewska
52 02-672 Warszawa
SPROSTOWANIE
Z zażenowaniem przeczytałem w numerze 33/2006 z 20.08.06
"Newsweeka" notatkę p.t. "PiS tropi architektów".
Wymagają sprostowania zawarte w niej, nieprawdziwe
stwierdzenia wprowadzające w błąd opinię publiczną.
Sięgające początku lat osiemdziesiątych starania
środowiska architektów, cztery lata temu zostały uwieńczone
sukcesem. Ustawą sejmową został powołany, podobny
do działających w większości krajów UE, samorząd zawodowy
- Izba Architektów Rzeczypospolitej Polskiej. Przejął
on od Państwa funkcje administrowania i sprawowania
nadzoru nad wykonywaniem zawodu architekta, z którymi
to zadaniami administracja państwowa nie najlepiej
dawała sobie radę. Równocześnie, tą samą ustawą, powołano
samorządy inżynierów budownictwa i urbanistów.
Zawód architekta jest zawodem zaufania publicznego.
Ogromna część gospodarki publicznej i prywatnej jest
związana z inwestycjami. Nie jest obojętne jak angażowane
w te inwestycje wielkie pieniądze są pożytkowane,
od kogo zależy ich najlepsze dla społeczeństwa wykorzystanie.
I tu rola architektów jest nie do przecenienia, również
społeczna.
Izba Architektów RP, pomimo przejęcia od państwa
licznych obowiązków, nie otrzymuje żadnych dotacji.
Opiera się wyłącznie na pracy społecznej członków,
a swoje biura w każdym województwie i biuro krajowe,
obsługę prawną i koszty działalności statutowej pokrywa
ze składek członkowskich, których wysokość jest porównywalna
z zakupem codziennej gazety. Z tym, że obowiązek płacenia
składek dotyczy wyłącznie architektów aktywnie uprawiających
zawód w pełnym jego wymiarze, a jest ich w Polsce
ok. 7000. Ogromny obszar działalności architektonicznej
(projekty wnętrz budynków, małej architektury, architektura
krajobrazu, domy jednorodzinne na terenach wiejskich,
praca edukacyjna itd.) nie wymaga bycia członkiem
Izby Architektów. Natomiast bez żadnych problemów
może nim zostać każdy spełniający określone ustawą
wymogi, tzn. posiadający odpowiednie wykształcenie
i odpowiednie uprawnienia budowlane. Innych ograniczeń
ani żadnych limitów nie ma. Otrzymanie przez architekta
zlecenia zależy wyłącznie od: wolnego wyboru dokonanego
przez inwestora, wyników przetargu lub konkursu.
W sensie ekonomicznym utworzenie izby przez parlament
było przerzuceniem kosztów funkcjonowania zawodu na
samych zainteresowanych. Mówienie więc, że "...nie
może być tak, aby pieniądze decydowały o tym, kto
może wykonywać dany zawód...", albo że "...zlecenia
na projekty są zmonopolizowane przez grupę osadzonych
w branży ludzi..." jest demagogią i nadużyciem
i wynika zapewne z braku wiedzy o rzeczywistej sytuacji
zawodu i jego odrębności merytorycznej i organizacyjnej
względem zawodów urbanisty i inżyniera budownictwa.
Co do zgłoszonego postulatu "dostępu do zawodu
architekta bez konieczności członkostwa w korporacji"
- można oczywiście zlikwidować Izbę Architektów i
zrezygnować z ogromnego społecznego zaangażowania
wielu ludzi, ale wtedy Państwo ponownie będzie musiało
przejąć funkcje, które jej uprzednio przekazało i
wziąć na garnuszek podatników dodatkowy "batalion"
urzędników.
Pomylenie przez autora artykułu Stowarzyszenia Architektów
Polskich z Izbą Architektów Rzeczypospolitej Polskiej
jest nieporozumieniem. Stawia pod znakiem zapytania
rzetelność pozostałych informacji. W szczególności
cytowanych słów znanych polityków, których nie podejrzewamy
o sugerowany brak orientacji w kwestii naszego zawodu
i jego samorządu.
A swoją drogą, proponuję spotkanie pani redaktor
i jej kolegów z przedstawicielami Izby. Mogłoby być
ono bardzo owocne dla czytelników będących przedmiotem,
zapewne niezamierzonej, dezinformacji.
Prezes Izby Architektów Rzeczypospolitej Polskiej
dr arch. Tomasz Taczewski
Do wiadomości: