Ministerstwo Budownictwa ogłosiło właśnie projekt nowej
ustawy na swojej stronie internetowej. Z naszych informacji
wynika, że najpewniej w październiku trafi on do Sejmu.
Rewolucji raczej nie będzie. Potwierdziło się jednak
to, o czym już kilkakrotnie informowaliśmy - na terenach,
dla których gminy nie uchwalą planów zagospodarowania
przestrzennego, pozwolenia na budowę nie będą już wydawane
w oparciu o decyzję o warunkach zabudowy. Ucieszy to
zapewne inwestorów, którzy skarżą się na opieszałość
bądź uznaniowość decyzji urzędników.
Decyzje o warunkach zabudowy nie znikną jednak z dnia
na dzień. Zgodnie z projektem urzędnicy będą je wydawali
na podobnych zasadach do obecnych jeszcze przez trzy
lata po wejściu w życie nowej ustawy. Ale teraz będą
one upubliczniane. Ma to sprawić, że inwestorzy i urzędnicy
nie będą się mogli dogadywać po cichu.
Ci, którzy uzyskają decyzje o warunkach zabudowy na
podstawie obecnej ustawy, mieliby pięć lat na załatwienie
pozwolenia na budowę. Potem te decyzje stracą moc, a
to oznacza, że jeśli gmina nie zdąży uchwalić dla danego
terenu planu zagospodarowania albo przepisów urbanistycznych,
wybudowanie czegokolwiek może być bardzo trudne, a nawet
niemożliwe.
Dyrektor departamentu ładu przestrzennego i architektury
w resorcie budownictwa Elżbieta Szelińska nie dopuszcza
jednak tej myśli, choć przyznaje, że powstanie rozwiązanie
awaryjne - "krajowe i regionalne standardy urbanistyczne,
określające powszechnie obowiązujące warunki sytuowania
obiektów budowlanych". Jak wyjaśnia Szelińska,
ogólnie chodzi o to, by zapobiec całkowitemu paraliżowi
inwestycyjnemu. - Pozwolenia na budowę będą wydawane
w oparciu o te przepisy tylko w szczególnych przypadkach.
Ma to zapobiec niekontrolowanemu rozlewaniu się miast
- podkreśla.
Autorzy projektu liczą, że w ciągu dwóch lat od wejścia
nowej ustawy gminy uchwalą plany kierunkowe, które zastąpią
obecne studia uwarunkowań i kierunków zagospodarowania
przestrzennego. Pozornie wygląda to na kosmetyczną zmianę,
bo oba te dokumenty określające politykę przestrzenną
gminy nie są aktem prawa miejscowego. Ale taki plan
ma zobligować władze gmin do realizacji tej polityki,
m.in. poprzez uchwalenie w ściśle określonym terminie
planów miejscowych i zapewnienie stosownej infrastruktury
(np. dróg).
Zakres planów zagospodarowania przestrzennego się nie
zmieni. Wszystkie plany uchwalone po roku 1994 zachowają
ważność, a już rozpoczęte będzie można kontynuować.
Nowością ma być instytucja przepisów urbanistycznych.
Gminy miałyby je uchwalać na terenach zabudowanych.
Przepisy urbanistyczne, na podstawie których mają być
wydawane pozwolenia budowlane, określą m.in. dopuszczalną
wysokość budynków, geometrię dachu, kolor elewacji i
udział powierzchni zabudowanej w stosunku do powierzchni
działki.
Zaproponowany przez resort budownictwa projekt raczej
nie zadowoli przedsiębiorców, bo ci domagają się szybkich
i radykalnych zmian w planowaniu przestrzennym. - To
projekt budujący złudzenia, że będzie lepiej - ocenia
Ryszard Kowalski, przewodniczący Prezydium Konferencji
Inwestorów (grupy firm i osób walczących o interesy
inwestorów). - Nie liczę na szybki wzrost podaży gruntów
budowlanych.
więcej
informacji gazeta.pl