Przeprawa zwyciężyła z oczywistego powodu: powstała
bez dróg dojazdowych, jej eksploatację można było zacząć
latem ubiegłego roku. Tymczasem budowa dojazdów faktycznie
ruszyła dopiero dwa miesiące temu. Drogi będą gotowe
najpóźniej w styczniu 2007. Przeprawa - największy w
kraju obiekt za 190 mln zł - ponad rok będzie stała
nieużytkowana. Jak mawiają o niej płocczanie - most
powietrzny, bo tylko z powietrza można się na niego
dostać.
Bzdurę Roku wymyślił Piotr Wesołowski, zastępca redaktora
naczelnego łódzkiej "Gazety". Miał dość kretyńskich
zarządzeń, bezmyślnych decyzji i głupich przepisów.
Nagroda - Złota Muszla - zawsze budziła gniew nagradzanych,
odmawiali jej przyjęcia lub przysyłali zastępców. Przełom
nastąpił w 2000 r. Muszlę odebrał prezydent Pabianic
i umieścił w publicznym szalecie. Być może kolejnym
odważnym stanie się prezydent Płocka Mirosław Milewski.
Z kim płocki most wygrał?
Oprócz Płocka do finału konkursu na Bzdurę Roku wszedł
w tym roku także Rybnik, którego władze, kosztem 40
tys. zł, zafundowały mieszkańcom całodobową toaletę
publiczną. Potem strażnikom miejskim i pracownikom służb
komunalnych kazały pilnować przybytku przed chuliganami
i ludźmi, którzy wchodziliby do WC, by się ogrzać.
W finale walczyły też Ujsoły. Wójt tej beskidzkiej
gminy znalazł sposób na łatanie jezdni. Przy szosie
do granicy ze Słowacją ustawił tablicę: "Dziury
na drogach głównych gminy Ujsoły ma załatać Starostwo
Powiatowe w Żywcu". Poskutkowało.
Płocka przeprawa pokonała też nowy kielecki stadion.
Przy jego budowie dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu
i Rekreacji chciał zaoszczędzić koszty i zbudować obiekt
na 15 tys. widzów bez jednej ubikacji. Kibicom miały
wystarczyć tzw. toj-tojki. Nowatorskiego pomysłu nie
poparł sanepid. Kolejnym kłopotem była trawa. Najpierw
wyrosła za rzadka, dosianie nie pomogło, bo temperatury
były za niskie i trawa nie wzeszła. Przykryto więc płytę
stadionu specjalnym materiałem i podgrzewano ją od spodu.
Trawa zamieniła się w siano. W efekcie na otwarcie stadionu
trzeba było ją sprowadzić w rolkach z Holandii.
Pokonaliśmy też Lublin, gdzie komendant miejski policji
zlikwidował komisariat w dzielnicy dworcowej cieszącej
się złą sławą. Zaoszczędził 3 tys. zł miesięcznie. Złodzieje
i chuligani byli wniebowzięci. Dopiero protesty mieszkańców
i proboszcza sprawiły, że komisariat wrócił. Odszedł
natomiast oszczędny komendant.
Płocki most zyskał też większe uznanie u członków kapituły
niż Słupsk, gdzie miejscowy teatr chciał w okresie wyborów
wystawić "O dwóch takich, co ukradli księżyc".
Działacze partyjni okazali czujność i w porę zapobiegli
prowokacji.
Jesteśmy też lepsi od Wrocławia. Tamtejszy Urząd Miasta
przepędził z rynku mima Jana Polakowskiego, który zarabiał
na życie, udając Lenina. Gdy ktoś wrzucił monetę do
czapki - wódz rewolucji machał czerwonym sztandarem
z naklejonym symbolem Unii Europejskiej. Urzędnicy cofnęli
mu zezwolenie na działalność, bo rzekomo obrażał uczucia
przechodniów. Co ciekawe, mim w ogóle nie musiał mieć
zezwolenia.
więcej
gazeta.pl