|
Marcin Dzieniszewski 6 miejsce w 2005
Architectural Visualization Competition
Informacje
o konkursie - wszystkie etapy - wizualizacje > >
>
Wizualizacje
Marcina Dzieniszewskiego > > >
|
|
|
Kazimierz
Kwasek: Na samym początku wywiadu chciałbym pogratulować
sukcesu, jakim niewątpliwie jest kwalifikacja do
konkursu i przejście wszystkich pięciu etapów "2005
Architectural Visualization Competition".
Wszystkim nam nasuwa się jakby standardowe pytanie
- jak to wszystko się zaczęło?
|
|
Marcin Dzieniszewski: Swoje pierwsze
kroki w grafice postawiłem już pod koniec podstawówki,
kiedy to zacząłem zabawę z 3D Studio (wer. pod DOS). Nie
miałem wtedy jeszcze sprecyzowanego kierunku rozwoju,
ale szczególnie renderingi architektury przyciągały moją
uwagę. Zainteresowanie to uzupełniało się z chęcią zostania
w przyszłości architektem. W 1999 roku. wraz dwójką wspólnikow
zostaliśmy laureatami "Konkursu Wielkich Marzycieli"
i wkrótce po tym założyliśmy firmę "RKM Studio"
specjalizującą się w wizualizacji. Kilka lat później każdy
udał się w swoją stronę. Na jakiś czas odłożyłem wizualizację
kompletnie na bok i zająłem się fotografią. Gdy myślami
wracałem do grafiki marzyło mi się tworzenie wizualizacji
na naprawdę wysokim poziomie. Nie miałem wtedy jeszcze
pojęcia, jakie wizualizacje tworzy się poza granicami
naszego kraju. Wraz z upowszechniającym się dostępem do
Internetu przekonałem się jak niebanalna i zachwycająca
może być wizualizacja a największy zachwyt wzbudzały we
mnie ilustracje tworzone technikami malarskimi. Wiele
z nich zasługuje na miano prawdziwych dzieł.
Z nowym podejściem powróciłem do wizualizacji i od dwóch
lat prowadzę własną pracownię "Martin Day".
|
|
|
Jak
dużo zawdzięczasz szkole, uczelni oraz innym elementom
nauki - konkursom, praktykom w biurach, wyjazdom,
studiowaniu Internetu i trendów - w uświadomieniu
tego właściwego celu: chęci tworzenia wizualizacji
na światowym poziomie? Co miało decydujący wpływ?
|
|
Mimo zamiłowania do architektury nie
podjąłem studiów na tym kierunku. Kończąc szkołę średnią
miałem już własną firmę. Współpracując z architektami
i odwiedzając wiele pracowni szybko pojąłem, że tak naprawdę
architektura interesuje mnie od strony wizualnej a nie
projektowej. W tym czasie nie było również (i dalej chyba
nie ma) w Polsce szkoły z prawdziwego zdarzenia kształcącej
w dziedzinie grafiki komputerowej. Oczywiście grafika
3D staje się popularna, ale ludzie, którzy maja o tym
jakieś pojęcie wyjeżdżają za granicę, tworzą efekty specjalne
i animacje a nie uczą w szkołach. Tak, więc rozwijałem
się we własnym zakresie. Duża część światowej czołówki
grafików (nie tylko architektonicznych) to samouki. W
dobie Internetu, jeśli ktoś chce, może się bardzo dużo
nauczyć. Jest dużo serwisów graficznych, na których można
wymieniać doświadczenia z ludźmi z całego świata, studiować
pracę najlepszych i uczyć się od nich.
Odpowiadając na pytanie:
Chęć wynikła po prostu z ambicji, ale właśnie Internet
najbardziej przyczynił się do rozwoju a przede wszystkim
uświadomienia sobie poziomu reprezentowanego przez resztę
świata, ustawienia i ciągłego podwyższania własnej poprzeczki.
|
|
|
Przejdźmy
do konkursu ("2005 Architectural Visualization
Competition") - decyzja o udziale wzięła się
z
?
|
|
Decyzja to oczywista sprawa. Konkursy
są bardzo popularne. Są, stałym elementem wielu serwisów
poświęconych grafice. Jednak wizualizacja architektoniczna
jest tylko jedną ze specjalizacji graficznych.
Tak, więc jako takich konkursów na wizualizacje jest znacznie
mniej. Od jakiegoś czasu "polowałem" na taki
konkurs by sprawdzić swoje możliwości na światowej arenie
no i trafiło się coś znacznie większego niż oczekiwałem.
Zdawałem sobie również sprawę, że udział i zajęcie dobrej
pozycji w takim konkursie może przysporzyć zagranicznych
kontaktów i zleceń. Tak, więc gdy zobaczyłem ogłoszenie
o eliminacjach do AVC 2005 decyzja była natychmiastowa.
|
|
|
Było
ciężko. To już wiemy. Wiem też, że przydały się
artykuły na W-A.pl, dodawały motywacji. Czy możesz
przekazać nam przynajmniej cześć informacji:
Co było najtrudniejsze? Jakieś kłopoty ze sprzętem?
Spóźnienia z terminami, praca na ostatnią minutę?
Słowem kulisy sukcesu!
|
|
Najtrudniejsze było chyba wytrwanie do
samego końca. Był to mój pierwszy (indywidualny) konkurs
i do tego zakrojony na prawie 5 miesięcy. To spore przedsięwzięcie.
Wielu uczestników po prostu zrezygnowało w trakcie. Oczywiście
te 5 miesięcy to nie tylko samo modelowanie i renderowanie.
Wiele czasu zajęło przekopywanie Internetu i stosów książek
w poszukiwaniu odpowiedniego projektu do przedstawienia,
wstępne szkice, planowanie ujęcia, oświetlenia, czy ruchu
kamer.
Praca, konkurs i prywatne kłopoty dnia codziennego zabrały
się w spore obciążenie psychiczne. Nie jednokrotnie chodził
mi po głowie zamiar, żeby się wycofać i w końcu odpocząć.
Wiedziałem jednak, po co to robię i nie chciałem zmarnować
szansy. Im bliżej końca tym było ciężej, ale zawsze sobie
powtarzam, że jeśli się już coś zaczęło to trzeba to skończyć.
Inaczej jest to stracony czas i praca. Tak, więc im dalej
tym bardziej nieracjonalne byłoby wycofanie się. Artykuły
na w-a.pl również bardzo pomogły mi w zebraniu sił do
dalszej pracy. Pewnego dnia, w chwili zwątpienia, wszedłem
na stronę w-a i zobaczyłem nagłówek "Alicja Buła
i Marcin Dzieniszewski walczą dalej". Poczułem, że
ktoś patrzy na moje poczynania i pomyślałem sobie, no...
jak walczą to walczą - do roboty chłopie?
Z tej perspektywy wiem, że nie dałem z siebie wszystkiego
i wiele rzeczy mógłbym zrobić lepiej, ale konkurencja
to prawdziwi profesjonaliści z o wiele większym doświadczeniem
i lepszym warsztatem.
Miałem też pouczającą przygodę z terminem w trakcie trzeciego
etapu. Kolejne potwierdzenie tego, że nie warto się poddawać.
Pewnej pięknej, pracowitej nocy, gdy już zamierzałem
położyć się spać, a było to 5 dni przed deadline'em, wszedłem
na stronę konkursu, żeby coś sprawdzić. Na stronie był
również zegar odliczający czas do końca etapu. Okazało
się, że zostało tylko 16 godzin a nie 5 dni!!! a ja miałem
jeszcze roboty na 3-4 dni. Zerknąłem szybko do regulaminu
i okazało się, że w kalendarzu zaznaczyłem sobie złą datę.
Stwierdziłem, że już nie zdążę i podziękowałem wszystkim
za współpracę...do zobaczenia w przyszłym roku. Po krótkiej
chwili pojawiły się listy od innych uczestników bym się
nie poddawał, jest jeszcze dużo czasu, na pewno coś uda
się zrobić. Zebrałem się w sobie i pobudzony tą otuchą
wziąłem się ekspresowo do pracy. Zrezygnowałem z wielu
rzeczy, ale zrobiłem to, co byłem w stanie. Praca nie
jest szczytem moich możliwości i nie spełniłem swoich
zamierzeń, ale udało się. Przeszedłem do 4 etapu pozostając
na 5 miejscu w klasyfikacji generalnej.
|
|
|
No i
udało się! Szóste miejsce to ogromny sukces. Wspólnie
zauważyliśmy jednak znikome zainteresowanie konkursem
"2005 Architectural Visualization Competition"
w Polsce - mam na myśli oczywiście media.
Jedynie na stronach W-A.pl staraliśmy się w miarę
rzeczowo relacjonować poszczególne fazy konkursu
i losy trójki Polaków walczących o zwycięstwo w
tym prestiżowym "turnieju" graficznym.
Jak sądzisz - skąd brak zainteresowania tą branżą?
|
|
Jak wspominałem, konkursów graficznych
jest sporo i zainteresowanie nimi jakieś też jest, ale
raczej tylko w obrębie specjalistycznych serwisów i prasy.
Natomiast wizualizacja jest tylko wąskim wycinkiem całej
grafiki.
By sprawdzić, jakie jest polskie zainteresowanie konkursem
w porównaniu do zagranicznego wystarczy w google wpisać
hasło, "Architectural Visualization Competition"
i co mamy. Na stronach światowych prawie 900 rekordów
a na polskich 1 (słownie jeden) - W-A.pl, Dlaczego? Dlatego
że tej branży w Polsce praktycznie nie ma. Nie mówię,
że u nas nie robi się wizualizacji. Robi się... ale podejście
to tematu i potrzeba jakości są praktycznie żadne. Wielu
ludzi nawet nie wie, co to jest wizualizacja. Architekci
bardzo często traktują wizualizację jako zło konieczne,
więc też nie będą sobie tym głowy zawracać. W szkołach,
nawet architektonicznych, też tego specjalnie nie uczą,
bo nie ma prawdziwych fachowców od wizualizacji komputerowej.
Sam nawet dostałem propozycje by poprowadzić małe warsztaty
z wizualizacji na Wydziale Architektury PW. Nie ma tematu
to, kto ma się tym interesować? Tylko nieliczni zapaleńcy
tacy jak ja.
|
|
|
Wiemy
już, że wizualizacja architektury i całości przestrzeni
jest Twoją pasją.
Jak pasja się ma do realnego życia i zarobków związanych
z tworzeniem komputerowych obrazów dla biur architektonicznych
i innych zlecających? Jaki poziom wizualizacji mamy
aktualnie w Polsce?
|
|
Na pewno jest spora różnica względem
tego, co było 5 lat temu. Mamy coraz mocniejsze komputery,
coraz lepsze oprogramowanie wiec coraz więcej ludzi się
tym zajmuje. Wiadomo, że ze wzrostem konkurencji ceny
spadają. Szczerze się przyznam, że nie jestem najlepszym
menadżerem i nie potrafię się najlepiej sprzedać. Na pewno
moją firmę da się lepiej poprowadzić i zarobić więcej.
Jednak niewątpliwie studenci dorabiający w biurach projektowych
są dla nich bardzo opłacalni. Kiedy trzeba robią wizualizacje,
innym razem kreślą rzuty w CADzie. Nie chce tu nikogo
obrazić, sam muszę się jeszcze wiele nauczyć, ale często
jakość ich prac pozostawia wiele do życzenia. Zdaję sobie
sprawę, że najwyższa jakość, nie wspomnę już o artyzmie,
nie zawsze są potrzebne. Czasami wystarczy zwykła poprawność..
Bolesne jednak jest to, że często - nie mówię tu tylko
o wizualizacji - oferta wysokiej jakości daje efekt odwrotny
do zamierzonego. Wielu ludzi, mimo że mają świetne portfolio
dostają dużo mniej zleceń niż przeciętni, ponieważ odwiedzający
ich stronę widząc profesjonalizm, od razu ich pomijają
w przekonaniu zbyt wysokich kosztów. Nikt nie ma ochoty
płacić za coś więcej niż poprawność. Nie ma zapotrzebowania
na wysoką jakość. Architekt, jeśli nawet chce, rzadko
go stać na dobrą wizualizację a inwestor rzadko jest koneserem
czy estetą. Wywalają grube miliony na inwestycję a oszczędzają
np. 2 tys. na wizualizacji. Potem oglądamy na billboardach
przeszkaradne renderingi.
|
|
|
Niewątpliwie
wiele zmieniło się od roku np. 1998 (gdy byłem fanem
efektów programu Lightscape), kiedy to nieliczni
tworzący wizualizację mogli na tym fachu sporo zarobić,
tworząc jednocześnie proste obrazki. Czy jednak
skok w jakości oprogramowania oraz w możliwościach
sprzętu komputerowego (patrząc na rok 1998 do roku
2005) jest chociażby porównywalny do skoku jakości
tworzonych renderingów? Chciałbym to pytanie skierować
zarówno do polskiej sceny twórczej jak i szeroko
rozumianego 'zachodu'.
|
|
Jeśli patrzeć na to, co było 20 lat temu
i na to, co jest teraz to skok jest przeogromny. Widać
to przede wszystkim po jakości filmów animowanych i efektów
specjalnych.
Jeśli chodzi o wizualizacje... Lightscape to fantastyczne
oprogramowanie. Mi osobiście pozwolił dokonać wielkiego
skoku jakościowego. Współczesne, - bo myślę, że Lightscape
można już zaliczyć do przeszłości - narzędzia do tworzenia
światła nie spowodowały już tak ogromnego przełomu. Jest
na pewno łatwiej uzyskać ten sam efekt. Można oczywiście
uzyskać też lepszą jakość, ale ciągle jest to podobne
Radiosity tyle, że z lepszego systemu. Nie ma juz tak
ogromnej różnicy jak względem renderingów z użyciem Radiosity
i jego pominięciem. Zresztą, grafik obeznany z Lightscape'em
nie raz zrobi lepszy rendering od amatora VRay'a
Różnica jest tylko taka, że Lightscape'a bardzo mało
ludzi u nas używało a nowsze narzędzia są o wiele popularniejsze
ze względu na łatwość obsługi. Jednak myślę, że "szeroko
rozumiany zachód" lepiej te narzędzia wykorzystuje
i może pochwalić się znacznie lepszym dorobkiem.
|
|
|
Jaką
widzisz przyszłość wizualizacji?
|
|
Na pewno będzie bardziej widoczna i lepsza
jakościowo ze względu na postęp techniczny. Z pewnością
będzie też tańsza i dla tego będzie się robić więcej animacji.
Sądzę, że będzie też większe zapotrzebowanie na tzw. wirtualne
spacery.
Mam jednak nadzieję, że ciągle będą znajdować się ludzie
ceniący sobie smak, i prawdziwą jakość.
Tacy, dla, których będzie się liczyć indywidualne podejście
do każdego projektu ponad niższą cenę sztampowego obrazka.
Posiadanie najwydajniejszego komputera i najnowszego oprogramowania
nie gwarantuje tworzenia atrakcyjnych prac. Widuje mnóstwo
wizualizacji, na których widać użycie najnowszych narzędzi,
ale ich autor nie potrafi ustawić choćby odpowiedniego
kąta światła, kompozycji czy kadru. Fotorealizm nie powinien
być celem samym w sobie. Na każdym zdjęciu mamy przecież
fotorealizm, ale tylko niektóre z nich są dziełami fotografii.
Przypomnę tu również jak imponującymi dziełami mogą być
wizualizacje tworzone ręcznie gdzie fotorealizm nie jest
zasadniczym walorem.
|
|
|
Chociażby
rzucając datę 2015 rok - animacje jak aktualne wizualizacje,
hełmy 3D, wirtualna rzeczywistość? A 2050 rok
czy jest szansa nawet na przypuszczenia?
|
|
Hełmy 3D pojawiły się juz wiele lat temu
z przeznaczeniem do gier komputerowych. Szczerze przyznam,
że nie śledziłem tematu i nie wiem jak się rozwinął. Myślę,
że zastosowanie tych technologii w wizualizacji jest więcej
niż prawdopodobne. Podejrzewam, że na zachodzie dawno
ktoś uczynił z tego pożytek w dziedzinie, już nawet nie
wizualizacji a szeroko pojętej prezentacji obiektów architektonicznych.
Kiedy to będzie powszechne w Polsce... nie mam pojęcia.
Można powiedzieć, że to zabawki dla ekscentryków.
Jaki deweloper za to zapłaci, jeśli w tej chwili próbuje
zaoszczędzić choćby parę groszy na jakości wizualizacji???
|
|
|
Jakie
oprogramowanie faworyzujesz?
|
|
Ktoś kiedyś mądrze powiedział, że dobre
oprogramowanie to takie, na którym się potrafi pracować.
Najpopularniejsze jest chyba 3D Studio MAX lub VIZ jednak
systemy, Radiosity są przenoszone na coraz to nowsze oprogramowanie
3D. Nie chcę faworyzować, żadnego konkretnego programu,
ponieważ obiektywna opinia wymagałaby dłuższego popracowania
na każdym z nich a tego nie robiłem.
|
|
|
A sprzęt
komputerowy, - jaka platforma, karta graficzna,
a może jakieś podpowiedzi dla początkujących rodaków
w branży CG? Ogólnie - jak zacząć?
|
|
Sprzęt wiadomo, że im mocniejszy tym
lepiej, ale, jak już wspomniałem lepszy sprzęt nie oznacza
w prostej linii lepszych prac tak samo jak lepszy aparat
nie oznacza robienia lepszych zdjęć. Nie należy, więc
popadać w paranoje z kupowaniem sprzętu. Może nam pewne
rzeczy ułatwić bądź przyspieszyć, ale nie wymyśli za nas
charakteru oświetlenia, kolorystyki czy kompozycji.
Jeśli ktoś chce robić dobre wizualizacje nie powinien
zapuszczać się w ślepą uliczkę aspektu technicznego.
Nawet studia architektoniczne nie są do tego potrzebne.
Mogą się przydać, ale nie są niezbędne. Trzeba umieć czytać
plany by zrozumieć projekt, mieć wyobraźnię przestrzenną
i zdrowy rozsądek by nie popełniać ośmieszających błędów.
Reszta to raczej zagadnienia z malarstwa i fotografii.
Przyznam, że w życiu nie korzystałem z żadnego podręcznika.
Początkowo, gdy jeszcze nie śnił mi się dostęp do Internetu,
dochodziłem do większości rzeczy metodą prób i błędów
i zwyczajnie czytałem helpa.
Jeśli chodzi o kurs... nie wiem jak są one prowadzone,
więc nie mogę polecić. Jeśli kogoś stać może spróbować.
Powinno mu to pomóc wdrożyć się w temat. Mogę polecić,
(jeśli ktoś nie studiował architektury) kurs rysunku architektonicznego
przygotowujący na egzaminy na architekturę. Najlepsza
w Warszawie jest szkoła DOMIN.
Taki kurs doskonale wdraża w zagadnienia perspektywy,
kadru, kompozycji a zajęcia z akwareli w aspekt koloru.
Jeśli kogoś interesuje faktycznie wizualizacja a nie ogólnie
pojęta grafika komputerowa powinien moim zdaniem rozwijać
się też w technikach tradycyjnych. Również fotografia
jest bardzo ważnym elementem treningu. Widzenie fotograficzne
pozwala tworzyć wizualizacje atrakcyjne z fotograficznego
punktu widzenia i nie mówię tu o fotorealizmie.
Nie znaczy to, że trzeba jednocześnie być grafikiem, malarzem
i fotografem na najwyższym poziomie. Chodzi tu o pewną
świadomość, jakie czynniki kształtują atrakcyjną pracę.
Dlatego warto ugryźć, choć trochę tych zagadnień. Poza
tym, patrzeć, patrzeć, patrzeć. Gapić się godzinami w
najlepsze prace i wyłapując szczegóły odpowiadać sobie
na pytanie, "co mi się w tej pracy podoba i dlaczego
jest taka dobra".
|
|
|
Na koniec
chciałbym raz jeszcze powrócić do tematu najważniejszego
- wartości wizualizacji architektury i designu oraz
postrzegania jej w świecie przez twórców (w naszym
przypadku głównie architektów). Czy jest ona rzeczywiście
złem koniecznym? Czy może jej 'braki' to powód ciągłych
oszczędności budżetowych przy projektach, bo nie
można ukrywać, że dobra wizualizacja i animacja
to spory koszt!
|
|
Podobno wizualizacja warta jest tyle
ile sprzedany dzięki niej projekt. Wiadomo, że rzeczą
naturalną jest dążenie do redukcji kosztów, ale należy
zdawać sobie sprawę, że jeśli zaoszczędzimy na paliwie
to zwyczajnie nigdzie nie dojedziemy. Wielu ludzi nie
może pojąć tej prostej zasady. Pomijam już kwestię prestiżu,
bo to chyba jeden z ostatnich czynników, jakim niektórzy
się kierują. Jeden z moich dobrych klientów zapytany kiedyś
przeze mnie przy okazji pewnego przetargu, "Dlaczego
zależy mu na wysokiej jakość wizualizacji skoro najważniejszym
czynnikiem w tym przetargu jest cena realizacji? Lepsza
czy gorsza wizualizacja nie ma tu znaczenia" Odpowiedział:,
"Dlatego, że to są moje projekty i podpisuje się
pod nimi swoim nazwiskiem. Pokazuje to ludziom i chce,
żeby to porządnie wyglądało, bo to świadczy o mnie".
Daj Boże by wszyscy mieli takie podejście.
Inna odwrotna sytuacja: Pewna firma pracowała nad projektem
wielkiego domu dla bardzo zamożnego człowieka. Ja pojawiłem
się tam juz po pewnym etapie. Klientom nie zależało na
jakości, twierdzili, że nie potrzebują już atrakcyjnego
obrazka, którym muszą przekonać inwestora, bo ten jest
już przekonany. Teraz chcą coś prostego i taniego. To,
co chcieli dostali. Jednak inwestor obsługiwany wcześniej
na wysokim poziomie zauważył różnicę jakości i poczuł
się urażony. Nie wiele brakowałoby stracili kontrakt po
wielu miesiącach pracy.
Koszt wizualizacji czy nawet animacji w porównaniu do
kosztów inwestycji jest zwykle bardzo małym procentem.
Ludzie, którzy to pojęli sprzedają swoje projekty za grube
pieniądze. Ci, którzy wolą zapłacić dwa razy mniej za
gorszą wizualizację oszczędzają na paliwie i nigdzie nie
jadą.
|
|
|
Czyli
wliczamy wizualizację w integralną część projektu?
|
|
Myślę, że tak jak każdy liczący się reżyser
ma swojego zdjęciowca a fotograf swojego edytora czy printera
tak architekt powinien mieć dobrego wizualizatora.
Można powiedzieć, że to głupie porównanie, bo w przypadku
architektury to budynek jest finalnie podziwianym dziełem
w przeciwieństwie do filmu czy fotografii, w które zdjęciowiec
lub printer maja bezpośredni wkład.
Jest jednak ono bardziej prawdziwe zważywszy na fakt,
że to właśnie wizualizacja - można powiedzieć głupia plansza
z obrazkiem - sprzedaje obiekty kilkaset, kilka tysięcy
a nawet kilka milionów razy większe od siebie.
|
|
|
Z drugiej
strony muszę się uprzeć przy ważnej roli modeli
realnych. Przyszło mi kończyć studia poza granicami
Polski, gdzie integralnym elementem dosłownie każdego
projektu (studenckiego i architektoniczno/realizacyjnego)
jest model (od roboczych po idealnie komputerowe
z wycinarek 3D). Jak ważna według Marcina Dzieniszewskiego
jest rola takiego typu modeli i czy mogą one zagrozić
wizualizacjom?
|
|
Myślę, że zagrażać nie mogą. Nie miałem
dużo do czynienia z modelami i nie wiem tak naprawdę jak
często się je wykonuje i jakie to są koszty. Jestem jednak
pewien, że wizualizacje obecnie robi się dużo częściej.
Modele też się przydają. Pewne rzeczy lepiej widać na
realnym modelu niż na ekranie monitora czy renderingu
ale i pewnych rzeczy nie da się na nim przedstawić tak
jak na wizualizacji. Wszystko ma swoje nieco odrębne zastosowanie.
Należy jednak zwrócić uwagę, że model "spod"
wycinarki 3d jest produktem wtórnym modelu komputerowego,
który możemy sobie do woli obracać, tworzyć przekroje,
analizę światła o różnych porach dnia i roku. Tak, więc
model realny jest pewnego rodzaju dziadkiem technologicznym,
choć niewątpliwie przydatnym.
|
|
|
Wielu
z nas pracując chociażby w okresie studiów wiedziało,
że można zrobić piękny obrazek (rendering) z takiej
strony, która jest najatrakcyjniejsza. Robiąc model
realny chociażby z drewna lub plastiku nie 'oszukamy'
żadnej strony świata i widoku. Czy zatem wizualizacja
nie stanowi ucieczki od realności projektu?
|
|
Bardzo często wizualizacje, jakimi posługują
się deweloperzy są taką ucieczką. Są to typowo marketingowe
wizualizacje naciągające i sztucznie upiększające rzeczywistość.
Prezentuje nam się piękne osiedla poprzecinane strumykami
w otoczeniu lasów i parków. W rzeczywistości zamiast lasu
mamy starą halę opuszczonej fabryki a zamiast parku ściernisko,
na którym wkrótce stanie blok 2 razy większy od naszego
i przesłoni nam światło słoneczne.
Są również wizualizacje, nazwijmy to konsultacyjne, które
za zadanie maja właśnie pokazanie architektury całego
obiektu tak jak to możemy zobaczyć na modelu. Czy model
jest realny czy wirtualny, spełnia te samą funkcje. Natomiast
kwestia przedstawienia projektu na wizualizacji czy to
w sposób realny czy "naciągany" to już indywidualna
sprawa wizualizatora i jego klienta. Jeśii czyimś celem
jest oszustwo może również zafałszować model tak samo
jak i rendering.
|
|
|
Dwa
pytania, które zostawiłem sobie na koniec. Czy zatem
wizualizacja może być sztuką?
|
|
Jak najbardziej może. Wizualizacja tak
samo jak każde inne dzieło czy to malarskie, fotograficzne
czy tworzone technikami komputerowymi może budzić zachwyt,
charakteryzować się niezwykłymi walorami estetycznymi
i odzwierciedlać wrażliwość autora.
Nie raz byłem uczestnikiem dyskusji czy wizualizacja jest
pracą twórczą czy odtwórczą. Zawsze uparcie bronię stanowiska,
że jest pracą twórcza. Nie musi być, tak jak i kopiowanie
obrazu nie jest pracą twórczą. To juz sprawa tworzącego.
Jednak tak samo jak akwarelista na Starym Mieście przenosi
na papier kształty kamienic tak samo wizualizator przenosi
kształt opracowywanego obiektu. Jeden i drugi może swój
temat pokazać w przeróżnym świetle, ujęciu i technice
i nadać pracy subiektywny charakter. Różnica jest tylko
taka, że jeden przenosi z rzeczywistości a drugi a planów.
Widziałem wiele wspaniałych wizualizacji i komputerowych
i tradycyjnych, których najbardziej zatwardziały krytyk
nie zabroniłby postawić na półce ze sztuką. Życzę sobie
by moje wizualizacje też kiedyś znalazły się na tej półce....ale
muszę się jeszcze dużo nauczyć.
|
|
|
W którym
biurze lub dla którego architekta Martin Day chciałby
teraz tworzyć komputerowe obrazy architektury?
|
|
Bardzo cenię sobie niezależność. Pracę
przy własnym biurku. Czasami dobrze jest zasmakować nieco
różnorodności - wiele wizualizacji wykonywałem w biurach
architektonicznych współpracując stale z zespołem projektowym
tak jak bym pracował tam na etacie.
Nie chciałbym pracować tylko dla jednego architekta, nawet
jednego z mistrzów. Każdy na swój mniej lub bardziej niepowtarzalny
styl. Będąc niezależnym mam możliwość pracowania przy
projektach o skrajnie różnym charakterze a różnorodność
lubię chyba najbardziej.
Chciałbym również tworzyć własne prace. Niekoniecznie
własne projekty architektoniczne. Mówię raczej o ilustracjach
istniejących obiektów a jak zbierze się tego więcej wydać
album.
|
|
|
Dziękuję
za wywiad i życzę dalszych sukcesów już na arenie
międzynarodowej!
|
|
|
|