Zorganizowane przez Kwartet - grupę młodych zapaleńców
z Politechniki Krakowskiej - warsztaty miały przede wszystkim
umożliwić przyszłym projektantom przemianę. Na kilka godzin
ze zwykłych zdrowych ludzi zamienili się w osoby niepełnosprawne.
Po to, żeby wiedzieć, jak smakuje świat widziany z poziomu
wózka inwalidzkiego albo ten, który możemy jedynie słyszeć
i czuć.
Studenci architektury krajobrazu podzielili się więc
na dwie grupy: część przy pomocy instruktorów ze Specjalnego
Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych i
Słabowidzących nałożyła na oczy opaski bądź nieprzepuszczalne
okulary. Pozostali, wraz z fachowcami z Fundacji Aktywnej
Rehabilitacji usiedli na wózkach inwalidzkich.
Cennik wisi na ścianie
"Niewidomi" mieli m.in. za zadanie wypłatę
pieniędzy z bankomatu przy Wydziale Chemii, odnalezienie
aparatu telefonicznego bądź wypłatę pieniędzy z dowolnego
bankomatu. Każdy student poruszał się z przewodnikiem.
- Jezu, jakby mnie nie było - mówiła Anna Satro, podtrzymywana
przez swoją koleżankę. - Chyba idziemy do Wydziału Chemii,
bo słyszę szum samochodów od bramy. Tak, czuć stołówkę.
Gdzie jest ten sklep? Zdaje się, że trzeba uważać na wysoki
próg.
Z wesołego zadania warsztaty szybko przerodziły się w
całkiem poważne zadanie. Skomplikowane i wąskie drzwi
okazały się trudną do przebycia zaporą. Przypadkowi studenci
tarasowali drzwi, wokół wyrastały nieprzewidziane przeszkody
- szyby, kwietniki, zbyt wysokie krawężniki. Zejście ze
schodów nagle zmieniało się w ryzykowne zadanie.
- To jeszcze nic - komentowała Dorota Rysiak, instruktorka
z ośrodka. - Studenci poruszają się po znajomym terenie.
Nie mają oczu, ale inne zmysły zaczynają działać mocniej.
A teraz wyobraźmy sobie, że wypuszczamy ich samodzielnie
na ulicę, w huk. A na ulicy nowy remont i wykopy.
Rampa jest, ale...
Kiedy grupa przyszłych projektantów błąkała się po omacku
wśród budynków Politechniki, inni oglądali wózki. Pozornie
prosta rzecz. Problemy zaczęły się jednak już przy pierwszych
schodach. Jak wnieść taki wózek, żeby niepełnosprawny
z niego nie spadł? Jak zjeżdżać po schodach?
Przy okazji warsztatów studenci na własnej skórze mogli
poczuć, co oznaczają niedoróbki i pomyłki projektantów.
- Na przykład podjazd do stołówki: owszem jest, ale wykonawca
wyłożył go śliskimi płytkami, a poza tym zrobił zbyt duże
nachylenie - wskazywała Iwona Opalińska z FAR. Nawet towarzyszący
jej na wózku Rafał Konopka, zawodnik drużyny niepełnosprawnych
w rugby nie mógł samodzielnie pokonać pochylni. Tym bardziej
studenci.
Kolejne błędy młodzi projektanci odnaleźli przy Wydziale
Chemii. Odczuli je na własnej skórze. Tam również był
podjazd, ale z krawężnikiem tak wysokim, że uniemożliwiał
samodzielne dostanie się do budynku. Nie wspominając o
drzwiach-pułapce, w której wcześniej utknęli "niewidomi".
Motto raz jeszcze
Podobne warsztaty organizowali już m.in. studenci z Politechnik
Gdańskiej i Warszawskiej. - Za każdym razem cel jest ten
sam - tłumaczą krakowscy studenci. - Chcemy nauczyć przyszłych
projektantów empatii i godzenia pięknego z funkcjonalnym.
Tak, żeby z tych samych budynków na równych prawach korzystały
zarówno osoby pełnosprawne jak i te, które mają ograniczone
możliwości.
Grupa Kwartet:
Magdalena Kuś, Katarzyna Mrzygłód, Katarzyna Słomczyńska,
Jakub Wazowicz - Łaszewski.
Dla Gazety:
Dr hab. Wojciech Kosiński, opiekun warsztatów, dyrektor
Instytutu Architektury Krajobrazu PK:
Takie warsztaty są bardzo potrzebne. O architekturze
bez barier rozmawiamy od kilkunastu lat, ale nadal pozostaje
bardzo wiele do zrobienia. Poza tym ze smutkiem dostrzegam,
że zarówno wśród doświadczonych projektantów jak i tych
młodszych nie ma poczucia misji. Jest tylko chęć działania
w granicach prawa. A to naprawdę za mało, żeby projektować
jednocześnie przyjaźnie i pięknie. Inaczej to wygląda
na przykład na uniwersytetach w Munster czy Lund, gdzie
spędziłem dużo czasu. Tam projektowanie bez barier jest
tak samo ważne jak tzw. ekologiczność.
Oczywiście, u nas również robi się dużo - nowa architektura
ma lepsze windy, rampy, podnośniki. Ale z drugiej strony,
dopóki do kościoła św. Anny czy na górne piętra filharmonii
nie będą mogli dostać się niepełnosprawni, nadal będzie
potrzeba ciągłego mówienia o architekturze bez barier.
Nasi studenci wybrali najlepszy z możliwych sposób nauki
o tym, co przeszkadza.
not. mol