Przed wystąpieniem autora projektu przebudowy,
która od wielu miesięcy dzieli krakowian, wystąpił zaproszony
przez komisję architektury i urbanistyki krakowskiego oddziału
PAN Marek Szcześniak. Ten młody architekt z Warszawy razem
ze swoim wspólnikiem przygotował projekt adaptacji jednego
z mokotowskich fortów ziemnych, przywracając zniszczonemu
podczas wielu przeróbek frontowi budynku historyczny kształt,
a zarazem zmieniając zabytkowe wnętrze w nowoczesną biurową
przestrzeń.
Prezentacja zrobiła wielkie wrażenie na zgromadzonych.
Tym gorzej przyjęty został potem Piotr Gajewski, przedstawiający
swój pomysł na przebudowę fortu św. Benedykta - część sali
reagowała nawet drwiącymi uwagami.
W tej koncepcji nad historycznym budynkiem ma wyrosnąć
siedmiometrowa kopuła z blachy, która pomieści salę koncertową.
Oznaczałoby to, że wysokość fortu zwiększy się prawie o
jedną trzecią. Ponieważ jednak budowla otoczona jest wałem
ziemnym i jego najniższa część jest z daleka niewidoczna,
wizualizacje sprawiają wrażenie, jakby nadbudowa stanowiła
połowę wysokości zabytku. Projekt przewiduje również budowę
stalowej wieży komunikacyjnej tuż przy forcie. Wewnątrz
wzgórza ma powstać dwupoziomowy parking. Inwestorem jest
krakowski Instytut Sztuki.
- Chcemy przywrócić to miejsce dla społeczeństwa. Fort
w Warszawie to przestrzeń biurowa. Na dodatek architekci
z Warszawy zaadaptowali wnętrze. My dodamy elementy, które
w żaden sposób nie naruszą historycznej substancji - przekonywał
Piotr Gajewski.
Reakcja Zbigniewa Beiersdorfa, krakowskiego historyka sztuki,
który wielokrotnie wypowiadał się przeciwko nadbudowie,
była bezlitosna: - Zazdroszczę kolegom z Warszawy inwestora.
Nasz potraktował fort jak mierzwę, jak cokół do olbrzymiej
kopuły. Stosunek do obiektu jest wyznacznikiem etyki zawodowej
architekta. To absolutnie niedopuszczalny, zły projekt.
Przeciwnicy inwestycji zarzucili Instytutowi Sztuki oraz
projektantom, że pod pozorem troski o "miejsce przydatne
społecznie" chcą zniszczyć jedno z krakowskich miejsc
magicznych. Jednym z argumentów była też opinia, że nowa
funkcja fortu "rozsadzi" wzgórze swoimi rozmiarami.
Zdenerwowany Gajewski już w trakcie dyskusji zaczął pakować
swój komputer. Niektórzy przeciwnicy inwestycji rzeczowe
argumenty mieszali z drwinami pod adresem projektanta.
Młody architekt z Warszawy nie chciał komentować projektu
krakowskiej nadbudowy. - Nasz inwestor to naprawdę wyjątkowa
firma. Żeby zaadaptować fort, trzykrotnie przekroczyliśmy
budżet, przesunęliśmy termin oddania budynku. Inwestowanie
w forty to naprawdę bardzo trudne zadanie. Zadanie dla ludzi,
którzy mają dużo pieniędzy i wyczucia - powiedział jedynie.
gazeta.pl mol 20-06-2005
Komentarze
o nowym projekcie adaptacji fortu św. Benedykta
We wczorajszym wydaniu "Gazety" opisaliśmy
burzliwą dyskusję, jak miała miejsce w Polskiej Akademii
Nauk po prezentacji projektu przebudowy fortu św. Benedykta.
Nad budynkiem ma wyrosnąć siedmiometrowa kopuła z blachy
miedzianej, a obok wieża komunikacyjna. Dzisiaj dalszy ciąg
komentarzy.
Piotr Gajewski, jeden z autorów projektu
- Jestem rozczarowany wczorajszą dyskusją. Schroniłem się
do Polskiej Akademii Nauk, bo chciałem wysłuchać opinii
naukowców, architektów, historyków sztuki i konserwatorów.
Owszem - fachowcy byli i część z nich miała bardzo rzeczowe
uwagi do projektu. Ale nie oni nadawali ton dyskusji. Na
spotkanie z mieszkańcami trzeba się przygotowywać inaczej,
bo rozmowa dotyczy innych kwestii. Dlatego w pewnym momencie
zdenerwowałem się i chciałem wyjść. Nie dam się opluwać.
Mieliśmy wcześniej spotkanie ze środowiskiem architektów
w Stowarzyszeniu Architektów i tam dyskusja przebiegła zupełnie
inaczej. Część architektów była za, część przeciw. Fort
św. Benedykt jest bardzo ciężkim wyzwaniem i nie widzę powodów,
by nie słuchać uwag światłych ludzi.
Jan Janczykowski, wojewódzki konserwator ochrony zabytków
- Zaniepokoił mnie pomysł na podziemne parkingi. Jest niezgodny
z naszymi wcześniejszymi ustaleniami. Wynika z niego, że
przykryty żelbetową płytą parking ma znaleźć się bezpośrednio
pod poziomem trawy, a nie, jak poprzednio ustaliliśmy, pod
warstwą wapiennej skały. Co oznacza, że niezbędne są prace
odkrywkowe. nie wyobrażam sobie, jak można je przeprowadzić
bez szkody dla otoczenia. Co więcej, tak zaprojektowany
parking sprawi, że uschnie część drzew wokół fortu, a one
również są wpisane do rejestru zabytków.
Również blacha miedziana na kopule budzi moje wątpliwości.
Najpierw będzie biła w oczy od najsłabszego słońca, potem
sczernieje na kilkadziesiąt lat, żeby w końcu pokryć się
intensywną śniedzią. W tym miejscu potrzebne jest coś bardziej
stonowanego.
Uwag mam więcej. Ale uważam, że ten projekt jest lepszy
niż poprzednie, tym bardziej że architekci chcą współpracować.
Do budowy jednak daleka droga. Na etapie pozwolenia na budowę
na pewno będę brał udział w opiniowaniu projektu. I jeszcze
jedno: to jedno z najtrudniejszych zadań, z jakimi przyszło
zmierzyć się krakowskim architektom w ostatnich latach.
Krzysztof Wielgus, specjalista od architektury fortecznej
- Do projektu próbuję podchodzić bez emocji. I bez emocji
twierdzę, że to jest zdecydowanie zły pomysł. Każdy zabytek
ma swoją formę i tożsamość. Ta nadbudowa całkowicie ją zmienia.
Przygniatamy piękny budynek forteczny, nadstawiając na niego
formę podobną do jakiegoś zbiornika, silosa. Ten obiekt
traci swoją funkcję forteczną i nie ma tu mowy o żadnej
adaptacji, tym bardziej że sam budynek pozostanie niewykorzystany
- większość zdarzeń będzie działa się w nadbudowie bądź
pod ziemią. Mówiąc metaforycznie: jak słyszę, że w takim
budynku ktoś chce robić wielką nadbudowę, obok postawić
wieżę komunikacyjną, a pod ziemią zbudować garaże, to myślę
sobie, że transporterem opancerzonym można wozić dzieci
do szkoły. Można, prawda? Tylko po co?
gazeta.pl not. mol 21-06-2005
|