|
W tym roku o wstydliwy tytuł Archi-Szopy walczyły
w finale cztery realizacje, różne w charakterze i o skrajnie
odmiennym ciężarze gatunkowym. No bo jak porównać szpetny,
ale stosunkowo niewielki osadnik na Wesołej Polanie z wartościowym
architektonicznie apartamentowcem przy ul. Kupa czy monstrualnymi,
niczym trzepaczki na Godzillę, słupami oświetleniowymi na
stadionie Cracovii? Nam apartamentowiec na Kazimierzu się
podoba i go bronimy. Jego architekturę chwalili nawet przeciwnicy
budynku, uważający jednak jego skalę przy synagodze Izaaka
za czystą arogancję.
- Bronię domu przy ul. Kupa - mówił w czasie środowego
rozstrzygnięcia plebiscytu i debaty publicznej Seweryn Blumsztajn,
naczelny lokalnej "Gazety". - Bo nie może być
tak, że w Krakowie nie sposób zbudować cokolwiek nowoczesnego.
Tutaj wszystko, co nowe w architekturze, budzi sprzeciw
i alert wśród miłośników zabytków. A przecież to, co tutaj
jest nowe, okazuje się często postmodernizmem, gdzie indziej
dawno przebrzmiałym, albo modernizmem już oswojonym, o kilkudziesięcioletniej
tradycji. Są oczywiście wyjątki: np. budynki Akademii Ekonomicznej
projektu Romulada Loeglera, niektóre realizacje Lewickiego
i Łataka, pracowni DDJM (biurowce GTC czy Lubicz).
Wybrane w tegorocznej edycji Archi-Szopy, w Warszawie pozostałyby
niezauważone - choćby ze względu na małą skalę. Poza jednym
przykładem - "trzepaczkami na Godzillę". Tych
nikt nie bronił, nawet najwięksi admiratorzy klubu Cracovia.
I trudno się dziwić, bo one po prostu szpecą unikatowy widok
na Wawel z krakowskich Błoń. Te słupy są zwykłym estetycznym
skandalem! Gwałtem zadanym panoramie królewskiego miasta.
Tym groźniejszym, że niedługo może się okazać, iż stanowią
precedens. Bo jeśli mamy już megatrzepaczki, to może jutro
postawimy drapacz chmur, potem kolejny, aż Wawel będziemy
w końcu oglądać tylko z mostu Dębnickiego.
Inwestycja na Cracovii rodzi pytanie: czy można było inaczej?
Zagłębić stadion w ziemi? Nadbudować koronę dachem i w nim
umieścić oprawy oświetleniowe? A może dałoby się reflektory
zamontować na teleskopowych słupach? Radykalne rozwiązanie
podpowiedział uczestnik debaty (zresztą kibic Cracovii):
- Przenieść stadion w nowe miejsce.
Równie gorące emocje budził lichy rozmiarami osadnik na
Woli Justowskiej. Wielkość tej inwestycji inżynierskiej
jest odwrotnie proporcjonalna do ohydy i prostackiej formy
oraz oburzenia okolicznych mieszkańców. Ich przedstawiciele
przynieśli na obrady Archi-Szopy zdjęcie tego miejsca sprzed
przebudowy. Utrwalony na nim kanałek, płynący wśród szpaleru
drzew, sprawiał wrażenie widoku z rajskiego ogrodu. Dziś
drzewa są wycięte, rów skuty kratownicą z żelbetu. Całość
jest brzydka i tak zrobiona, że stanowi zagrożenie dla dzieci
i zwierząt. Mogą do osadnika spaść, połamać się, mieć trudności
z wdrapaniem się na górę. Z tą opinią nie zgadzają się przedstawiciele
inwestora z Zarządu Gospodarki Komunalnej. Według nich to
rozwiązanie niezbędne, które chroni okolicznych mieszkańców
przed zalewaniem i zwałami błota. Na pytanie "Gazety",
czy projekt był konsultowany z architektem krajobrazu, usłyszeliśmy:
- Tak, ale już po zakończeniu budowy.
Technokraci uznali, że nie warto rozmawiać z ludźmi spoza
branży. Przecież chodzi tylko o rów, ma on funkcjonować
jak zwykły ściek. Co z tego, że dramatycznie kaleczy pejzaż.
Nie będzie się nam przecież żaden architekt krajobrazu czy
ekolog wymądrzał, wchodził w nasze inżynierskie kompetencje.
Betonowanie kanałów jest praktyką sprzed wielu lat, kiedy
człowiek za wszelką cenę chciał podporządkować sobie naturę,
co nieraz kończyło się porażką. Dziś na świecie odchodzi
się od podobnych rozwiązań. Tylko nie w Polsce. U nas wciąż
z uporem prostuje się rzeki i dewastuje środowisko naturalne.
Większych wątpliwości wśród nominacji do Archi-Szopy nie
budziła też licha architektura nadbudowy kamienicy przy
ul. Szerokiej. To, co na dachu, nijak ma się do tego, co
jest wyżej. Proporcje są fatalne. Stłoczone lukarny "dziobią"
niebo, przybierają słoniowate rozmiary, a cofnięta ostatnia
kondygnacja przypomina karykaturę latarni kamienic w Rynku
Starego Miasta w Warszawie. Z krajobrazem kulturowym ul.
Szerokiej - i w ogóle z dawnym żydowskim Kazimierzem - nie
ma nic wspólnego. To historyczny fałsz i estetyczne nieporozumienie.
Dom ma wprawdzie efektownie zrekonstruowaną kamieniarkę,
jednak charakter nadbudowy stawia go w rzędzie tzw. gargameli,
czyli domów-pokrak. Znaleźli się obrońcy tak odmienionego
budynku. - Przyprowadzam na Kazimierz zagranicznych turystów.
Ich to wcale nie razi. Mówią, że ten budynek jest ładny
- twierdził jeden z nich, przypominając, że jeszcze kilka
lat temu w tym miejscu straszyła rudera.
Po tegorocznych Archi-Szopach uważamy, że publiczna debata
o architekturze jest niezbędna. Krakowskie środowisko projektantów
jej unika, bojkotując akcję "Gazety". To błąd.
Nie tylko dlatego, że nieobecni nie mają racji. Uczestnictwo
architektów zapewniłoby bardziej profesjonalny poziom dyskusji.
Na szczęście nie wszyscy się boją i obrażają. Na debatę
przybyli młodzi projektanci z pracowni GD&K Group. Akurat
oni tworzą architekturę nowoczesną, na bardzo przyzwoitym
poziomie i o jakości, którą znamy z Berlina. Solidna, mocna,
zdyscyplinowana, z doskonałych materiałów. Nic dziwnego,
że czytelnicy "Gazety" proponowali biurowiec zaprojektowany
przez GD&K przy ul. Rakowickiej do Nagrody prof. J.
Bogdanowskiego - za wysoką jakość tej realizacji.
W apartamentowcu przy ul. Kupa każdy detal elewacji jest
głęboko przestudiowany. Wbrew negatywnym opiniom, mimo współczesnego
języka architektury, wyraźnie odnosi się on do prostych
form sąsiedniej synagogi Izaaka. Zarówno proporcje okien,
materiały jak i kolorystyka nowego budynku znajdują odniesienie
w XVII-wiecznym zabytku. Ujmuje też jakość wykończenia apartamentowca.
Tu nie ma fuszerki ani oszczędzania na budżecie. Ten dom
z całą pewnością będzie się znakomicie starzał. Za 50 lat
mało kto zrozumie, dlaczego kiedyś budził aż takie kontrowersje.
Coroczne Archi-Szopy przypominają o czymś jeszcze. Nie
byłoby w Krakowie tylu większych i mniejszych potworów.
Gadżetów o skali Godzilli przy Błoniach. Kontrowersyjnych
zderzeń starego z nowym. Nie byłoby tylu emocji, porażek,
poczucia bezsilności, gdyby nie brak planów. W ustawie z
23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami
(Dz.U. z 17 września 2003 r.). w artykule 7 czytamy: "Formami
ochrony zabytków są: 1) wpis do rejestru zabytków; 2) uznanie
za pomnik historii; 3) utworzenie parku kulturowego; 3)
ustalenie ochrony w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego".
Jako że Kraków ma tych planów tyle co na lekarstwo, Archi-Szopa
wciąż musi leczyć przestrzeń z brzydoty. Zatem - do zobaczenia
za rok.
|
|