Od 1965
r. w planach rozwoju Krakowa umieszczano projekty podziemnej
komunikacji szynowej. W końcu lat 80. ówczesna rada narodowa
uznała metro za docelowy i podstawowy środek komunikacji
zbiorowej w mieście. Biuro Rozwoju Krakowa otrzymało zlecenie
na opracowanie projektu pierwszej linii metra, tzw. W-Z.
Miała ona łączyć Wzgórza Krzesławickie z Bronowicami,
a pomiędzy rondem Mogilskim i ul. Czarnowiejską prowadzić
pod ziemią.
Do lepszych czasów
- To ja zatrzymałem projektowanie metra w Krakowie
w 1990 roku - mówi Jan Friedberg, wiceprezydent miasta
w latach 1991-97. - Chodziło o koszty. Rozsądek nakazywał,
żeby odłożyć sprawę do lepszych czasów. W raporcie prof.
Andrzeja Rudnickiego z Politechniki Krakowskiej (1994
r.) koszt budowy jednej linii oszacowano na 3-4 mld zł.
- Według obliczeń bilet podziemnej komunikacji szynowej
musiałby kosztować 20-25 złotych - dodaje Friedberg.
Ówczesne władze Krakowa postawiły na szybki tramwaj. Jak
wyjaśnia Jan Friedberg, zdecydowano się na koncepcję naziemnego,
możliwie bezkolizyjnego systemu transportu szynowego,
z zastosowaniem na "najwrażliwszych" fragmentach
rozwiązań podziemnych. - W stosunku do pierwotnego założenia
projekt szybkiego tramwaju uległ ostatnio niekorzystnym
modyfikacjom, ale działa i jest wystarczający na obecnym
etapie i w dającej się przewidzieć przyszłości - mówi
były wiceprezydent.
Metro wróci?
Zdaniem Ryszarda Frankowicza, generalnego projektanta
Krakowskiego Centrum Komunikacyjnego, rozpoczynająca się
wkrótce budowa tunelu szybkiego tramwaju po zachodniej
stronie dworca przekreśla koncepcję wykorzystania go w
przyszłości dla metra. - A wystarczyło przewidzieć krótkie,
może 50-metrowe odgałęzienie tunelu, doprowadzające za
ul. Pawią. Gdyby teraz zostało wybudowane, otwierałoby
możliwość przedłużenia linii kiedykolwiek w przyszłości
- twierdzi Ryszard Frankowicz.
- Ten pomysł był badany przez specjalistów z Wielkiej
Brytanii, którzy uznali, że to nie ma sensu. Za 20, 30
lat i tak będziemy musieli przeprowadzić remont linii
szybkiego tramwaju, więc nie widzę problemu, żeby wówczas
podpiąć jakieś nowe połączenie - dowodzi były wiceprezydent.
Jego zdaniem dołączenie do obecnego projektu jeszcze pustego
fragmentu tunelu na tyle podniosłoby koszt inwestycji,
że uniemożliwiłoby staranie się o fundusze pomocowe z
Unii Europejskiej.
- Burzyć tunel, żeby się do niego podpiąć? Trudno to sobie
wyobrazić - replikuje Ryszard Frankowicz. Jak przekonuje,
przekreślenie koncepcji linii metra W-Z pozostawia Kraków
z nierozwiązanym problemem zapewnienia w przyszłości dostępności
centrum miasta bezkolizyjnym transportem. - W odległej
perspektywie dla Krakowa niezbędne będzie metro. Właśnie
odcinamy sobie możliwość powiązania tym środkiem komunikacji
wschodniej i zachodniej części miasta i nikt nie zastanawia
się nad koncepcją rozwiązania tego problemu - stwierdza
Frankowicz.
Dla Gazety
Tadeusz Trzmiel, wiceprezydent Krakowa
Ze względu na duże koszty budowy i eksploatacji metra
nie stosuje się tego środka komunikacji przy potokach
poniżej 15-18 tys. pasażerów. W Krakowie na żadnym ciągu
komunikacyjnym nie stwierdzono większego ruchu pasażerów
niż 8 tys. osób w godzinach szczytu. Prognozy z przełomu
lat 70. i 80., zakładające wzrost ruchu do kilkunastu
tysięcy pasażerów na kierunku wschód-zachód, nie sprawdziły
się i nic nie wskazuje na to, aby miały się ziścić.